Komentarze: 2
Po co ja codziennie rano wstaje.Przecież nie mam juz nadziei , że coś w moim życiu może sie naprawić.Od dwóch lat waściwie tylko biernie istnieje, biorę udzial w Grze Boga ,chyba tylko po to by robić "coś".Wszystko jest dla mnie nijakie i obojętne.Straciam już prawie wszystkie osoby , na których mi zależalo.A najgorsze jest to ,że wszystkich przez swoja gupotę, albo chcąc bronić swojej glupiej dumy.Boli mnie kiedy obojetnie witam się z osobami , które jeszcze niedawno bly calym moim światem.Wczoraj gadalam z M..., w którym bylam zakochana na zabój przez trzy lata.Dzięki niemu przezylam najgorsze , ale tez najpiekniejsze chwile w moim życiu.Tyle nas ze sobą lączyo , tyle razem przeżyliśmy:tysiące klótni,pocalunków...i przede wszystkim tyle emocji...Raz przytulaliśmy sie, raz bylismy smiertelnymi wrogami.Z nim przezyla swój pierwszy pocalunek.To bylo trzy lata temu , a ja ja pamiętam każdy najmniejszy epizodzik, każdy ruch warg, każde spojrzenie w oczy...wszystko.Nigdy oficjalnie z nim nie chodzilam , dla wszystkich byliśmy para przyjaciól.Czy mi to wtedy wysatrczalo-chyba tak,bo bylam dla niego kimś wyjątkowym, a nie tylko kolejną "jego dziewczynka".I wczoraj przypadkiem spotkalam go po ponad pól roku , kiedy sie nie widzieliśmy.I co..-nic...Absolutnie nic nie czulam, byl mi taki obojetny , taki przeciętny, nie moglam zrozumieć za co ja go tak kochalam.Trzy lata , a teraz nic, nawet nie mieliśmy bardzo o czym gadać .Nasze drogi się rozeszly , juz na zawsze.I teraz czuje sie taka uboga.Zmarnowaam trzy lata, tyle dla niego poświęcialam,żeby teraz zapytać po co to wszystko bylo.Milość, która wydawala mi sie wieczna i niezniszczalna minęla,i to tak zwyczajnie,po prostu zabil ją czas.Coś co wydawalo mi sie tak niezwykle okazalo sie zwyczajne.Czuje sie taka pussta, tak mi z tym zle
I jak tu wierzyc ,że cokolwiek w życiu ma sens?...